wtorek, 29 lipca 2014

1. ,,Dziękuję serdecznie za zniszczenie urodzin!''

Alice stała przy lusterku w łazience. Dzisiejszego dnia obchodzi 16 urodziny. Zamknęła oczy i skupiła się. Jej umiejętności magiczne pozwalały jej zmieniać wzrost i wygląd. Teraz miała włosy koloru brązowego, delikatnie pofalowane i troche jaśniejsze końcówki. Szmaragdowe oczy i długie rzęsy. Założyła parę bransoletek i przebrała się w białą bluzkę i krótkie spodenki. Wzięła głęboki wdech i poszła do salonu, skąd dochodziły krzyki rodziców. Zeszła po schodach i przywitała się z rodzicami.
-Cześć mamo, cześć tato!-Powiedziała, całując skłoconych.
-Cześć kochanie, zaraz Ci zrobie śniadanie, poprostu twój Ojciec zajął mnie głupimi...
-Jakimi głupimi! Te rośliny powinny już dawno wykiełkować! Ale Ty pewnie je nie podlewałaś!
Alice znała już ten system. Odezwie się, to się zacznie sprzeczka. Miała jednak nadzieję, że tym razem, uda jej się go rozwiązać.
-Spokojnie, nie szukamy winowajcy, zrobie sobie śniadanie i pójdziemy do trzech mioteł. W końcu trzeba przygotować moją imprezę. -Powiedziała Alice. Czasem czuła się tu jak matka, która musi pogodzić dzieci. To było naprawdę śmieszne uczucie. Poszła do kuchni i zrobiła sobie trzy tosty i nalała sok dyniowy.
-Ja idę do siebie, zjeść śniadanie. -Dodała po chwili.
-Dobrze słońce, tylko pamiętaj, że musimy jeszcze Ci kupić sukienkę, ja bym ci polecała tą z ostatniej wyprzedaży . -Hanna od razu się rozpromieniła. Uwielbiała chodzić po sklepach. -Możemy pójść razem i...-Przerwała jej córka.
-Mamo, przykro mi, ale już się umówiłam z Miną. Będziemy razem wybierały. -Wytłumaczyła Na imie przyjaciółki Alice Hanna widocznie spochmurniała. Neville natomiast rozpromienił się. -To ja już idę.-Powiedziała pośpiesznie Alice.
Weszła na górę z tacą w ręku. usiadła przy biurku i zaczęła jeść śniadanie. Usłyszała pókanie do okna. Sowa Miny, Geng latał wokół okna. Dziewczyna zjadła pośpiesznie ostatniego tosta i otworzyła okno. Płomykówka podleciała do okna sąsiadki, na którym siedziała Mina.
-Gotowa?-Spytała.
-No jasne! -Uśmiechnęła się Alice. -Komunikacja pierwsza klasa!
-Co nie?!-Dziewczyna wyszczerzyła jej wszystkie zęby.
-Spotkamy się przy moim ogródku? Bo wejście do niego jest już nie lada wyzwaniem.
-A czemu? -Spytała przyjaciółka.
-Bo tata posadził mięsożerne rośliny tuż przy wejściu! -Wytłumaczyła Alie.
-Dobra, to przy ogródku!
Dziewczyny zamknęły okna i popędziły do drzwi wejściowych. Alice pożegnała się z rodzicami i umówiła się z nimi o 15.00 w trzech miotłach. Pobiegła do ogrodzenia i napotkała tam Mine.
-Pięcio minutowe spóźnienie! Nie ładnie! OJ! brzydko! Fe! -Skarciła Alie. Obie dziewczyny zaśmiały się i przeteleportowały do Hogsmeade.
-Proponuję sklep ,,Z Czarów'' tak na dobry początek. Sukienka przede wszystkim! Ja chyba kupię jakąś ciemną. Purpurową. Jak myślisz?
-Hm, do Ciebie bardzo pasuje! Ja jednak gustuję w odcieniach błękitu.
-Tak, pasuje do twoich oczów. Oczywiście, zawsze możesz je zmienić! -Zaśmiała się.
-Dobra, do roboty! Umówiłam się z tatą o 15.00! -Pogoniła ją Alice.
-Tak wcześnie?!! Coś Ty sobie wyobrażała?! Myślisz że wybór sukni jest taki prosty?!!
-Jest 10.00! Zdążymy.
-Umówiłam się o 12.00 z Roxi i Fredem, no i Albusem i Rose, i Hugo, no nie licząc Dominique i Victorie. Może Tedy przyjdzie...
-CO?!! Przecież to z 1/4 osób zaproszonych na imprezę!
-No, to szybko!
Dziewczyny pobiegły do sklepu i zaczęły przymierzanie.
-Może ta? Jest komplet z butami i kolczykami, po przecenie!
-Pewnie dlatego że nikt nie chciał kupić! Okropność!
-Fakt. Dzięki!
Mina znów weszła do przymierzalni.
-A ta?
-Weż, nie szalej!
-No dobra, a ta Ci pasuje?
-Człowieku! Ile tu błyskotek! I różowa! Co ty plastikowa lalka jesteś?
-Ej!
-Sory, ale ja mówie NIE. Nie puszcze Cię w czymś takim...
-Ech...
-OK. O! ta jest przepiękna! Co myślisz?
-NO! I TO SIĘ NAZYWA COŚ PORZĄDNEGO! Nie to co teszta tych sukni...
-Ej! Zobaczymy czy ty wybierzesz same idealne!
-Ja już wybrałam!
-To pokazuj Alice!
-Dobra!
-Dobra!
-I co? Mówiłam że lubię odcienie niebieskiego.
-Pff...Dobra, ujdzie.
-Ujdzie?! Jest idealna!
-De gustis non dispruratium!
-Co?
-O gustach się nie dyskutuje po łacińsku. -Wytłumaczyła Mina
-Dobra, choć, za dziesięć minut mamy spotkanie!
Dziewczyny przebrały się i poszły w stronę baru ,,U czarodzieja'' Zajęły stolik i poczekały na resztę. Po chwili nadeszła Roxanne.
-No hej!
-W końcu! -Ucieszyła się Alice.
-Cześć!
-Macie kupione suknie?
-Oczywiście!
-Wiesz gdzie reszta? -Spytała z nadzieją Alie.
-Fred jest z Albusem i Hugo, Ted i Victorie nie przyjdą bo muszą się przygotować, a Rose już idzie z Dominique.
-O nie...
-O co chodzi? -Zdziwiła się Roxi
-Gluty weszły do baru...
Do stolika zmierzali Scorbius Malfoy i jego banda: Matt i Dean.
-Co, dziewczynki się nie szykują?
-Co? -Zdziwiła się Alie. Starała się nie robić żadnego rozgłosu o imprezie, ale ślizgoni i tak się dowiedzieli.
-Pstro. Twoje urodzinki! Twoja matka na całą ulicę się o nich kłóci z twoim ojcem. -Zaśmiał się szyderczo. Jego sojusznicy zrobili to samo. Mina i Alice wymieniły spojrzenia i pobiegły do czterech mioteł. Zaraz...Czterech?!
-Szyld się zmienił. Pewno o to się kłócą. -Westchnęła Alice.
-Nie sądzę. Bo przecież niby jak Malfoy się dowiedział  o imprezce? -Powiedziała Mina.
Alice usłyszałą krzyki rodziców.
-Słuchaj ona nie będzie kierowniczką czterech mioteł! -Wrzask Nevilla.
- ALE NIE BĘDZIE ZIELARKĄ!
-OCZYWIŚCIĘ ŻE BĘDZIE!
-NIE! W 16 urodziny przyszłej kierowniczki dodaje się jedną miotłe do nazwy! To tradycja!
-I? Co z tego?!! Nie i kropka!
-KROPKA?! KROPKA?!!
-CO NIE DOSŁYSZAŁAŚ?!!
Alice weszła do ,,czterech'' mioteł. Popatrzyła na rodziców.
-Nawet w moje urodziny się będziecie kłócić. Tak?
-Nie rozumiesz skarbie, twój tata poprostu nie rozumie że Ty chcesz być barmanką...
-A twoja matka nie rozumie że chcesz być zielarką...
-Nie, ona chce być barmanem!
-NIE ZIELARZEM!
-STOP!!! -Krzyknęła Alie. Zamknęła oczy i wydarła się na cały hogsmeade -CZY WY MOŻECIE SIĘ RAZ OGARNĄĆ?!! MOŻECIE CHOCIAŻ UDAWAĆ NORMALNĄ, SPOKOJNĄ RODZINĘ, KTÓRA NIE KŁOCI SIĘ O DROBNOSTKI? CZY MOŻECIE CHOĆ RAZ NORMALNIE ROZMAWIAĆ A NIE WARCZEĆ NA SIEBIE? CZY MOŻECIE BYĆ ZGODNI DO PRZYNAJMNIEJ JEDNEJ RZECZY?!! - Otworzyła oczy. Rodzice patrzyli to na nią, to na okno. Odwróciła się. Stał tam Fred, Roxi, Domi, Rose, Albus, Hugo i Mina. Wszyscy mieli przerażone miny. Kiedy zobaczyli że patrzy się na nich Alice uciekli w popłochu. Mina została. -Dziękuję serdecznie za zepsucie mi urodzin! -Podziękowała Alie i wyszła. Razem z Miną przeteleportowały się do domu szesnastolatki.
To zdjęcie przedstawia Alice w sklepie. Zauważyliście że włosy ma już mocniej podkręcone? I do tego inny kolor oczu. Brąz! To wszystko dlatego że jest metarfomagiem! (Czy jak to tam) Patrzy na Mine w tym różówym kostiumie! :&

Kłótnie kłótnie, o taaak! Sie Alice wnerwiła, na rodziców wydarła za zniszczenie przyjęcia i zwiała z koleżanką! Czy to nie jest pięknę? Aż się łezka w oczku kręci... A sukienki niepotrzebne bo impry niema!!! XD Mam dzisiaj taki dobry humor, że normalnie wcześniej wam rozdział dałam :D
Dedykacja dla Mel, mojej koleżaneczki blogerki :D

~Wikkusia

sobota, 26 lipca 2014

Prolog

 PROLOG
Alice siedziała na schodach i słuchała kłótni rodziców. Po raz piąty w tym tygodniu obudziła ją sprzeczka swojego taty - Profesora Longbottoma, słynnego zielarza i matki, Hanny Longbottom - Barmanki i kierowniczki trzech mioteł. Ich dyskusja nosiła się po całym domu. Ich córka, widocznie przyzwyczajona do takich pobudek przestała słuchać ich ,,rozmowy''. Wstała i na palcach poszła do swojego pokoju. Pokój był ozdobiony tapetą w jasno-niebieskim kolorze, a białe firanki w lilie dodawały temu miejscu uroku. Szmaragdowa kołdra zsuwała się z niedbale pościelanego łóżka. Duża brązowa sowa huczała w klatce, a szary kot leżał na krześle obok drewnianego biurka. Dziewczyna położyła się na łóżku. Z salonu dochodziły krzyki rodziców. Alice czasami naprawdę myślała że urodziła się przypadkowo; jej rodzice nie rozumieli się nawzajem. Dziewczyna poczuła czyjąś obecność. Jej kot, Nastien najwyraźniej wyczuł smutek właścicielki i chciał ją rozchmurzyć miaucząc i opierając się o nią. Alice pogłaskała kota i szepnęła ,,Dzięki, przynajmniej wiem że nie jestem sama!'' Miała nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie nieco inny od reszty. Bo dzisiejszy dzień, 12 Lipca to dzień jej urodzin. To były już szesnaste, przez szesnaście lat wysłuchwiała kłótni rodziców. Szesnaście lat prób pogodzenia rodziny. I tylko jedna osoba ją rozumiała. Mina. Minarssien Scamander. Jej najlepsza przyjaciółka i równocześnie sąsiadka. Były w tym samym wieku. No, może Mina była młodsza o dwa miesiące, ale to nie było dla niej ważne. Ona czuła to samo. Tyle tylko, że u niej to nie matka powodowała kłótnie, tylko ojciec. To była jedna, mała iskierka nadziei. To, że nie jest w tym wszystkim sama. To dodawało jej otuchy. 

Tak, dodałam prolog. taki króciutki, króciuteńki. Ale słyszałam że prologi nie powinny być długie :) :D No, co by się tu rozpisywać :P Jak by ktoś miał chętkę zrobić mi zwiastun, proszę się skontaktować: wiktoria.machnik@wp.pl     
~Wikkusia 

PS. Komentujcie :D